Just One Call, Nicola Enenkiel – Recenzja
- Vert Skamander
- 23 sty
- 4 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 27 sty

Witajcie
Miałam spore plany na koniec roku, jednak kilka niespodziewanych wydarzeń i choroba mnie przystopowały. Niestety nie udało mi się zrealizować założeń, ale cóż… nowy rok, nowe możliwości, dlatego nie przejmuję się mimo wszystko tym, co było, co się nie udało, a cieszę się z tego co jest. A obecnie dzieje się naprawdę dużo: moja książka Thirty One Days jest już w sprzedaży między innymi na zaczytani.pl, empik.pl czy taniaksiazka.pl. Jeśli jesteście zainteresowani moją twórczością, to zachęcam serdecznie do zakupu!
A teraz przejdźmy do clou… czyli do recenzji Just One Call.
Schemat:
Opis historii – o czym to jest?
Główni bohaterowie – jacy są? Opis zachowań, czy są spójni i wielowarstwowi?
Absurdy akcji – co się nie zgadza?
Styl – jak jest napisana historia? Jaki styl ma pisarz? Jakich środków stylistycznych używa?
Ogólna opinia
Opis Książki:
Książka opowiada o drużynie hokejowej, której trenerem jest ojciec głównych bohaterów. Jego syn gra w tej drużynie i jest jej kapitanem. W danym momencie drużyna jest w trakcie rozgrywek i przygotowują się do zwycięstwa pucharu Stanleya. Ciężko jest mi pisać o jakiejkolwiek fabule, bo mam wrażenie, że niewiele jej było, zlepek różnych sytuacji, koniec końców mało istotnych, bo potraktowanych po macoszemu. To, co zapadło mi w pamięć to kilka meczów hokejowych, gdzie w kulminacyjnym momencie Nick doznał poważnej kontuzji i wylądował w szpitalu na dłuższy czas, został wyeliminowany z finału pucharu Stanleya i czuł, że traci grunt pod nogami. Bał się, że utraci możliwość gry, jedynej rzeczy, do której się nadawał, jak sam uważał, ale również strachem okrył swój związek z Isey, bowiem obawiał się, że dziewczyna go zostawi. Więc znowu bardzo wiele zapewnień, że się kochają, że przejdą to razem, że poradzą sobie. No i poradzili, bo koniec końców wszystko ma szczęśliwe zakończenie.
Główni bohaterowie:
No dobrze, to od początku. Mamy tutaj rodzeństwo:
Frost – hokeista, kapitan drużyny, utalentowany, bardzo dobry, pewny siebie i w ogóle idealny oraz Isey – jego przeciwieństwo. Dziewczyna jest cicha, zamknięta w sobie, uważa, że ma kilka kilogramów za dużo, że nie jest idealna i wystarczająca, boryka się w swojej głowie z wieloma problemami, ale nie chce rozmawiać o nich z rodziną. Rodzice i brat niewiele więc widzą i jakby mieli klapki na oczach – skoro Isey mówi, że jest ok, to jest ok. Nie drążą, nie szukając dla niej pomocy, po prostu są, poklepują ją po plecach, gdy tego potrzebuje i tyle. Takie puste pocieszanie trochę.
Nick, który jest najlepszym przyjacielem Frosta i jednocześnie członkiem drużyny – jest bardzo dobrym napastnikiem. Posiada jakąś pewność siebie, choć cienie i demony z przeszłości wielokrotnie wracają, to stara się być dość rozsądny i w wielu przypadkach dobrze sobie radzi z trudnymi emocjami. Nick to wychowanek domu dziecka, nie wiemy niestety zbyt wiele w tym temacie, bo autorka nie rozwija go tak jak wielu innych wątków.
Są też poboczne postacie, które nie są w tym wszystkim zbyt istotne.
Ally, która jest narzeczoną Frosta i zostawia go, by stać się gold digger i naciągać chłopaków na kasę, by zyskać ją na leczenie chorego na raka ojca. To jest właśnie jeden bardzo duży absurd, ale o tym za chwilę. Ally zawsze była gdzieś w tle, niewiele o niej wiemy, więc nie ma co o niej pisać. Była też bodajże.
Zoey, która dopiero co się przeprowadziła do miasta i zaczepiła Isey na uczelni, a potem już nie chciała jej odstąpić na krok. Tym samym satała się pierwszą przyjaciółką dziewczyny, która nie potrafiła do tej pory budować relacji i nie miała nikogo bliskiego.
Absurdy Akcji:
Ogólnie nie zauważyłam zbyt wiele bardzo rażących rzeczy, które by mnie wyrzuciły z butów, ale jedna sytuacja po prostu była dla mnie tragicznie absurdalna. Wspomniana wcześniej Ally, narzeczona Frosta (czy dziewczyna? Nie istotne), bo istotne jest to, że byli razem 10 lat! 10 cholernych lat, a ona, zamiast porozmawiać, ze swoim ukochanym, z osobą którą kocha, której powinna ufać bezgranicznie i być z nią na dobre i na złe, to ona wymyśla sobie chytry plan, w którym rozstanie się z Frostem, mówiąc mu, że go zdradziła, a tymczasem postanowiła stać się gold diggerką, by naciągać chłopaków na kasę, która była jej potrzebna na leczenie ojca. Nie to, że masz bogatego faceta i wystarczyłoby z nim szczerze pogadać, ustalić jakieś zasady i na pewno, by zapłacił za leczenie przyszłego teścia (tym bardziej że koniec końców i tak to robi). Nie trzeba było więc pieprzyć sobie i ludziom wokoło, życia.
Jeśli uznamy to za absurdy to bardzo powierzchowne traktowanie problemów. Teoretycznie jest to ważna część książki, bowiem nasi bohaterowie składają się głównie z problemów i trapiących ich bolączek, ale jednak traktujemy te tematy jakby były tylko niewygodnymi przerywnikami i brniemy w nieskończoną, cudowną i wspaniałą miłość, która uleczy wszystko. No nie, nie tak do końca to działa. To sprawiło, że z naprawdę intrygującej i ciekawej historii, mamy kolejny uroczy romans.
Styl:
Raczej lekki i prosty. To, co na pewno mi przeszkadzało to wielość błędów takich jak literówki, powtórzenia słów, czy małe słówka, które były nie na swoim miejscu.
Podsumowanie:
Ponieważ moim guilty plessure są tematy hokeja, to wiele wybaczam tej pozycji. Nie jest to zła książka. Nie jest też literaturą wysokich lotów, ale też nie jest to coś tragicznego, co odłożyłabym w połowie (a już niejednokrotnie zdażyło mi się, że nie ukończyłam książki, bo absurd i niesmak nie pozwalały mi dalej tracić czasu i szarych komórek na daną pozycję). Ta jest czymś na wieczór czy dwa, co można sobie wziąć na półkę jako przerywnik między cięższymi tematami lub z przysłowiowego braku laku.
[współpraca] / [reklama] Jeśli chcecie zakupić tę pozycję, to możecie to zrobić poprzez mój link na Amazon.com – https://amzn.to/40BsTqu
Dajcie znać jeśli czytaliście tę książkę i co o niej myślicie! :).
Comments