top of page

Day 17

Niezbyt subtelne dźwięki wybudziły ją ze snu. Przeciągnęła się mocno, próbując rozbudzić. Oczy jednak nadal miała sklejone od spoczynku i najchętniej zakopałaby się w pościeli, by dalej śnić. Donośny dźwięk pukania do drzwi i aromat świeżo, palonej kawy nie pozwolił spełnić tej zachcianki.

– Księżniczko, wstaniesz? - usłyszała ironiczne rozbawienie w głosie Draco Malfoy’a, który trzymał filiżankę z kawą tuż przed jej nosem. Cholerny drań! Grał nieczysto, wiedząc, że kocha kawę. Westchnęła ciężko i nie dała się sile jego manipulacji, pokręciła przecząco głową, na co ten zaśmiał się niemal rozbawiony. Postawił filiżankę na szafce nocnej, podszedł do kotar i wyciągnął ciężką artylerię w postaci rozsunięcia materiału, który chronił jej oczy od ostrego światła, przyjemnym półmrokiem, który idealnie nadawał się do dalszego snu.

– Dlaczego budzisz mnie o tak nieludzkiej porze?! - zapytała w końcu mocno zirytowana - idź do pracy - dodała z jękiem niechęci. Czasami bywały takie dnie, w których nawet Hermiona Granger nie miała siły by żyć, a tym dniem zdecydowanie był, ten nadchodzący po całonocnych igraszkach w ramionach tego drania, który teraz śmiał ją budzić.

– Dzisiaj pracuję w domu. Muszę nadrobić dokumenty - odpowiedział spokojnie.

– To pracuj i daj mi spać - odpowiedziała odwracając się plecami do dużego okna, by zarzucić kołdrę na głowę. Draco był jednak szybszy i nie pozwolił jej na to. Pociągnął mocno za materiał z drugiej strony i pościel wylądowała na podłodze. Hermiona od razu oburzona położyła się na plecach i podparła się na łokciach by móc spojrzeć mu z irytacją w stalowe tęczówki. W pierwszej chwili nawet nie zarejestrowała, że jest kompletnie naga. Dopiero łobuzerski uśmiech na jego twarzy sprawił, że zerknęła na siebie i miała ochotę mentalnie trzasnąć sobie w twarz, gdyż mógł odebrać jej pozycję jako zachęcenie do ponownej zabawy - nie myśl o tym! - niemal krzyknęła, jednak w jej głosie nie było krzty przekonania. Ten cholernie przystojny potwór uzależnił ją od siebie. Nawet nie zauważyła kiedy zaczęła tak bardzo go pragnąć i niemal potrzebować jego bliskości - cholerny seksoholik! - krzyknęła z piskiem, gdy Draco zawisł nad nią i bez ostrzeżenia wziął w posiadanie jedną z jej piersi.

– Powiesz mi coś na temat mojej osoby, co będzie dla mnie zaskoczeniem? - zapytał patrząc jej głęboko w oczy z wyzwaniem. Jak to możliwe, że ten mężczyzna tak na nią działał? Że samym spojrzeniem potrafił zawstydzić ją, rozpalić i zdenerwować, jednocześnie? Czuła się jak wyuzdana, niewyżyta panna, w jego ramionach.

– Draco… - westchnęła ciężko, gdy przeniósł pocałunki na jej kark, a następnie na usta. Oddała mu pocałunek, nie potrafiąc się oprzeć. Mogła mówić, że nie chce. Mogła próbować nieudolnie go odtrącać, jednak jej ciało zdradzało ją. Jak na tacy pokazywało każde bodźce, reakcje, na jego działania.

– Tak? - zapytał niby niewinnie schodząc ponownie pocałunkami w stronę jej biustu, a dalej przez mostek, aż na brzuch.

– Opamiętaj się - zaśmiała się cicho, gdy poczuła łaskotki w dolnej części brzucha. Te słowa bardziej niż do niego, kierowała do siebie. Wplotła nieświadomie rękę w jego jasne włosy, by pociągnąć za nie delikatnie. Mężczyzna jeszcze trochę się z nią drażnił, rozpalał, umyślnie omijając najwrażliwsze miejsce w jej ciele.

– Mam się opamiętać? - zapytał przygryzając niczym łobuz skrawek ciała, pozostawiając lekko zaczerwieniony ślad. Nagle zaprzestał pieszczot i z pełnym spokojem wstał z łóżka - masz pół godziny na ogarnięcie się, wychodzimy do Gringota, cnotliwa księżniczko! - zaśmiał się będąc już przy drzwiach, zabrał filiżankę z kawą, z której właśnie popijał poranną porcję kofeiny. Spojrzała w jego stronę z szokiem i niedowierzaniem.

– Ty cholerny draniu! - krzyknęła za nim, opadając z niespełnieniem na poduszki. Draco Malfoy właśnie doprowadził ją do szaleństwa, praktycznie nic nie robiąc.


*


Pół godziny później zeszła na dół. Była niezadowolona, niewyspana i niewyżyta, przez… no tak, przecież doskonale wiadomo, kto był sprawcą tej sytuacji. Z zaskoczeniem przyjęła wyciągnięty w jej stronę kubek z kawą na wynos.

– Już się nie dąsaj. Musiałem - powiedział zakładając jej kosmyk włosów za ucho. Patrzył na nią tak inaczej niż zwykle. Z jakimś pozytywnym uczuciem, którego jednak na ten moment nie potrafiła odczytać. Nie mogła bowiem wiedzieć, że jest to kiełkujące w jego sercu przywiązanie i powolna miłość.

– Musiałeś? - upiła łyk kawy co pozwoliło odpowiedzieć jej ze spokojem, a nie kolejną falą złości i oburzenia.

– Granger - jego wzrok spoważniał, a ton wskazywał, że powie coś poważnego, ważnego.

– Tak, wiem. To nic nie znaczy - weszła mu w słowo, nie chciała słyszeć tego z jego ust, wolała się połudzić chociaż chwilę, że arystokrata mógłby pokochać szlamę. Wyminęła go, gdy na jego twarzy wymalował się szok. Mężczyzna szybko jednak przybrał maskę spokoju i złapał jej nadgarstek nie pozwalając odejść.

– Naprawdę tak uważasz? - nie pozwalał jej spuścić wzroku, co najchętniej by uczyniła. Spoglądała więc w te szare tęczówki, z których nie potrafiła nic wyczytać.

– Nie… - niemal szepnęła - Posłuchaj Draco, ja taka nie jestem. To oczywiste, że dla mnie to coś znaczy, jestem kobietą, jestem emocjonalnym stworzeniem. Nie potrafię tak po prostu sypiać z Tobą każdej nocy i powiedzieć, że to nic nie znaczy… dlatego proszę, proszę miej na tyle przyzwoitości byśmy to zakończyli nim zaszło za daleko. Nie mogę pozwolić byś złamał mi serce, które i tak jest już w strzępkach… - w końcu powiedziała mu wszystko co czuje. Wiedziała, że będzie jej ciężko tak po prostu mieszkać z nim pod jednym dachem i udawać, że nic się nie stało, natomiast czuła, że właśnie tego obecnie potrzebują. Szczerości i zrozumienia, do czego może doprowadzić ich zabawa. Igranie z uczuciami, nigdy nie było czymś co mogłaby pochwalić. Jako magopsychiatra doskonale wiedziała jak nieudane relacje potrafią zniszczyć człowieka. Widziała jego szczere cierpienie po stracie Astorii i swój ból po porażce małżeńskiej.

– Mówisz poważnie? Zrywasz ze mną? - Draco przestał kontrolować swoją maskę. Szok i niedowierzanie wymalowane były na jego przystojnej twarzy. W oczach błysnął zawód, iskra bólu, którą jednak szybko wyrzucił. Nie chciał pokazać jak bardzo poczuł się zraniony.

– Draco… nie mogę z tobą zerwać, przecież nawet nie byliśmy razem - starała się odpowiedzieć spokojnie, metodycznie.

– Dobrze Granger. Odtrącasz mnie. Taki dobór słów lepiej pasuje do twojego czynu? - zapytał z irytacją. Czuł, że złość w nim narasta. I to nie tak, że Draco Malfoy nigdy nie dostał kosza, dlatego nie potrafił sobie z tym poradzić. Choć skłamałby gdyby powiedział, że nie była pierwszą, która go odtrąca. W jego przeszłości sytuacja zawsze była zgoła odwrotna. Jednak tu nie chodziło o ból związany z pierwszym odrzuceniem, a z faktem, że zaczął darzyć tę cholerną wiedźmę uczuciami. Pierwszy raz od śmierci Astorii poczuł, że jego życie może mieć jakiś sens, jednak to uczucie zostało mu odebrane szybciej, niż mu je dano. Poczuł się jak niepotrzebny śmieć i dopiero teraz zrozumiał jak podle traktował kobiety w swoim życiu. Czy to była karma?

– Draco…

– Nie, nie Draco. Skończ Granger. Powiedziałaś co miałaś. Akceptuję ten fakt. A teraz z łaski swojej rusz tyłek - odpowiedział zły i ruszył do wyjścia. Widząc jednak po chwili, że nie idzie za nim, zatrzymał się w drzwiach i spojrzał na nią z irytacją - no chodź! - krzyknął na nią.

– Nie, ja nie chcę… - powiedziała cicho. Bała się jego złości. Nie chciała mierzyć się z jego negatywnymi emocjami wobec niej, w tym momencie.

– Nie wkurwiaj mnie Granger jeszcze bardziej. Igrasz z ogniem więc rusz grzecznie tyłek i chodź do banku - odpowiedział z irytacją, jednak nic innego nie było słychać w jego głosie. Brak nienawiści, smutku czy żalu. Chyba po prostu zwykła oschłość, co dobiło ją jeszcze bardziej. Widziała jednak ogień wściekłości w jego stalowych tęczówkach, które pociemniały niemal do koloru wzburzonego morza. Ruszyła za mężczyzną nie chcąc wywoływać gorszej kłótni. Nie tego chciała. Nie chciała by poczuł się odrzucony, jednak nie potrafiła naprawić tej sytuacji. Czuła, że się wycofuje w momencie, w którym Malfoy zaczął się denerwować i pokazywać swoje negatywne emocje. Zachowywała się tak od kiedy Ron reagował agresją w każdej potyczce słownej. Nie chcąc kolejny raz oberwać wycofywała się z rozmowy, by ta jak najszybciej się skończyła, a ona mogła uciec.

Czy popełniła błąd nie pozwalając dojść mu do słowa? Na pewno, jednak nie potrafiła sobie wyobrazić, że Draco Malfoy, może czuć do niej coś innego niż nienawiść czy obojętność. Ewentualnie pożądanie, którego ogromne ilości pokazał jej w ostatnich dniach. Nie dopuszczała do siebie jednak myśli, że mógłby ją prawdziwie pokochać, stworzyć związek oparty na zrozumieniu i wzajemnym szacunku, czego ona potrzebowała niemal tak bardzo jak tlenu. Nie wyobrażała sobie kolejnej relacji bez emocji, w której będzie popychadłem lub panną do wyżycia seksualnego. Zagłębiając się mocniej w rozważania o związku z Draco, uświadomiła sobie, że przecież mógłby być dla niej dobry. Że już był dla niej dobry. To on obronił ją na imprezie Pansy. To on pozwolił jej u siebie mieszkać i to on chciał spłacić dług jej cholernego męża. A ona jak zwykła idiotka zraniła jego uczucia, do czego on nigdy się jej nie przyzna. Nie pozwoli na to jego arystokratyczna duma. Hermiona zaczęła rozmyślać nad jego związkiem z Astorią. Przypominała sobie z jakim szacunkiem i oddaniem wypowiadał się o narzeczonej. Przecież uważał arystokratkę za inteligentną i dobrą. Widział ogrom jej zalet i to co dla niego robiła. Niemal czcił ją z miłości gdy okazało się, że jest w ciąży. Dlaczego więc nie chciała dać mu szansy? Czy naprawdę aż tak bardzo bała się mu zaufać po tych kilku szczeniackich latach w Hogwarcie? Miała świadomość, że stał przed nią zupełnie inny mężczyzna. Dorosły, dojrzały, potrafiący stanąć w czyjejś obronie. Mężczyzna, który oddał całe życie, za rodzinę. Za to by odebrać cierpienia matce i pomścić ukochaną wraz z nienarodzonym synem. Oddał wszystko i wszystko zostało mu odebrane.

*


Do Gringota jechali w całkowitej ciszy. Draco uparcie skupiał uwagę na drodze, jak nigdy dotychczas, zaś ona wpatrywała się w mijany krajobraz Londynu i biła się z własnymi myślami. Czy spróbować z nim porozmawiać? Oczywiście, że tak! Idiotka! Jak mogła w ogóle rozważać inną opcję? Z doświadczenia wiedziała jednak, że lepiej pozwolić opaść emocjom. Dzisiaj da mu spokój, którego od niej oczekiwał, lecz obiecała sobie, że jutro podejmie próbę rozmowy.

Draco zaparkował na jednej z mniejszych londyńskich uliczek i wysiadł z samochodu nawet się na nią nie oglądając. Nie mogła mieć mu tego za złe. Zawsze jego maniery były nienaganne, tym razem jednak to zranione uczucia nim dyrygowały. Wysiadła z samochodu zamykając drzwi i idąc tuż za nim. Weszli w ślepą uliczkę, by tam odnaleźć wejście na ulicę Pokątną. Magiczny świat stanął otworem w całej okazałości.

Przeszli przez lokal oddzielający magię od mugoli i wyszli na ulicę. Z racji tygodnia i wczesnej godziny, niewielu czarodziei kręciło się po Pokątnej. Ruszyli bez zawahania w stronę magicznego banku.

Tam Draco od razu został powitany przez gobliny.

– Panicz Malfoy! W czym możemy służyć? - goblin pochylił się w geście przywitania. Na ogół były ostrożne i niemiłe dla każdego, jednak fortuna Malfoy’ów ogromnie zasilała ich bank. Był to wyjątkowy klient. Draco bez słowa podał klucz do skrytki i różdżkę.

– Wypłata - oznajmił cierpko, a goblin od razu wskazał mu drogę. Granger ruszyła za nimi również bez słowa. Coraz bardziej analizowała sytuację. Naprawdę nie wiedziała, nie podejrzewała, że swoim zachowaniem tak bardzo zrani arystokratę. Była bowiem tak mocno przekonana, że dla niego ich relacja to jedynie zabawa. Tak bardzo dbała jedynie o swoje uczucia, że bez żadnego ostrzeżenia złamała mu serce. Nie zasługiwał na to. Widziała w nim człowieka, prawdziwego, troskliwego, inteligentnego, oddanego człowieka, którego ona odrzuciła przez swoją głupotę. Przecież to właśnie on cały czas był obok niej i ją chronił. Nawet teraz, gdy ona potraktowała go źle, on miał w sobie tyle honoru, że spełniał swoją obietnicę. Poczuła się jeszcze gorzej. Nie potrafiła przyjąć kolejnej pomocy, w momencie, w którym ich relacja miała tak wyglądać. Gdy jeszcze wszystko było w porządku czuła się z tym lepiej. Westchnęła ciężko, na co on w ogóle nie zareagował. Wyszli z banku, gdy Draco podpisał dokument wypłaty i ruszyli ulicą, która powoli zaczęła się zapełniać czarodziejami. Weszli w ślepy zaułek, z którego mieli się teleportować na niemagiczną stronę Londynu, gdy poczuli że coś jest nie tak. Malfoy instynktownie sięgnął po różdżkę.

– No nieźle - usłyszał znajomy głos. Zamarł na ułamek sekundy i gdyby ktoś z towarzystwa naprawdę dobrze go znał, zauważyłby tę niepewność i nutę szoku w stalowym spojrzeniu.

– Donovan - syknął ostro i jakby instynktownie złapał dziewczynę za rękę i przesunął za siebie. Chronił ją. Mogła go zranić, zniszczyć i zrównać z ziemią, a on i tak ją chronił. Poczuła jak wszystkie emocje uderzają w nią ze zdwojoną siłą. Dotarło do niej tak dosadnie, że Draco Malfoy naprawdę coś do niej czuje, iż nie potrafiła poradzić sobie z tą świadomością.

– Ale Draco, po co tak oficjalnie - zaśmiał się typek nazwany Donovan’em. Jego pomocnik stał po jego prawej stronie nie odzywając się. Łypał jedynie to w prawo to w lewo czy aby nikt nie przeszkodzi im w tej przemiłej wymianie zdań. Arystokrata rzucił pod nogi mężczyzny, sakwę z galeonami, którą właśnie podjął w banku.

– Przelicz - ostrość jego tonu mogła przeciąć gęstość atmosfery, która panowała między tą czwórką. Hermiona ogarnąwszy się w końcu, dyskretnie wyjęła różdżkę, chowając ją za plecami. Draco bronił jej, jednak ona również była gotowa by stanąć do ewentualnej walki, która wisiała w powietrzu.

– Powiedzmy, że jeszcze ci ufam. Przecież wiem gdzie cię znaleźć - Donovan zaśmiał się bynajmniej nie radosnym śmiechem i podjął worek z pieniędzmi. Spojrzał w ciemne oczy kobiety.

– No to panienko. Dług spłacony - oznajmił i wraz ze swoim pachołkiem teleportowali się bez ostrzeżenia. Granger odetchnęła z ulgą, dopiero sobie uświadomiła jak długo wstrzymywała powietrze. Draco schował różdżkę. Nawet na nią nie spojrzał. Złapał tylko jej nadgarstek, a następnie wylądowała w jego salonie.


*


– Wejdź Ginny - otworzyła drzwi apartamentu i zaprosiła gestem swoją przyjaciółkę, by weszła do środka. Rudowłosa rozejrzała się z ciekawością, bowiem nie miała wcześniej okazji być w domu Malfoy’a. Nie był on tak luksusowy jak się spodziewała, jednak urządzony stylowo i z klasą.

– Wow, nie mówiłaś, że tutaj tak nowocześnie i… mugolsko! - Ginny rozglądała się zaciekawiona chłonąc każde pomieszczenie swoim bystrym wzrokiem. Hermionie brakowało czasu spędzonego w towarzystwie kogoś innego niż Malfoy i prawnicy, z którymi cały czas dogrywała szczegóły linii obrony, którą będą przedstawiać w sądzie. Była już niemal w stu procentach pewna, że Ronald będzie chciał wyciągnąć od niej jak najwięcej, a ona musiała być na to gotowa. Westchnęła ciężko, gdy uświadomiła sobie, że całe jej życie wywraca się do góry nogami. Przez chwilę bała się nawet, że straci Ginny, ta jednak nie stanęła po stronie brata. Patrzyła trzeźwo na sytuację i widziała, jak bardzo Ron się zmienił. Owszem, było jej ciężko i przykro, był czas, w którym chciała mu pomóc, jednak widziała, że i jej starania spełzają na niczym toteż wycofała się.

– Dzięki Weasley, uznam to za komplement - usłyszała męski głos za plecami. Odwróciła się niezręcznie. Przed nią stał gospodarz domu. Ubrany w białą koszulę i ciemne spodnie w kant onieśmielał. W ręce trzymał szklankę, niemal pewna była, że z whisky. Ognista to ulubiony trunek arystokraty. Wbrew pozorom wiedziała o nim wiele. Gdy zaczęła spotykać się z Blaise, samoistnie towarzyszył im Draco. Był bowiem najlepszym przyjacielem jej faceta. Malfoy kompletnie nie był w jej typie. Jasna cera, niemal platynowe włosy… ona wolała ciemny typ urody. Jednak nie potrafiła oderwać od niego wzroku, nie pierwszy zresztą już raz. Draco Malfoy podobał jej się od dłuższego czasu. Przecież skłamałaby gdyby powiedziała, że nie jest przystojny. Był cholernie przystojny! Miał w sobie coś z anioła i diabła jednocześnie.

– Cześć Draco - odezwała się po dłuższej chwili.

– Witaj Weasley - arystokrata nie ruszył się z miejsca, skinął jej głową i przywitał się miękkim, aksamitnym tonem głosu, co niemal zirytowało Hermionę stojącą obok przyjaciółki. Do niej mężczyzna nie odezwał się słowem od kiedy wrócili do domu. Zaszył się w swoim gabinecie, później poszedł z Eltaninem pomijając ją w tym spacerze. On nawet jej nie unikał! Po prostu traktował jak powietrze. Dlatego te kilka miłych słów w stronę jej przyjaciółki tak ją zdenerwowały i zabolało. Czy właśnie o to mu chodziło? Chciał ją zranić, tak jak ona jego? Hermiona zgarnęła dwie butelki wina, kieliszki i korkociąg.

– Idziesz Ginny? - zapytała twardo idąc w stronę pokoju, który zajmowała od kiedy dostała dostęp do tego domu. Przyjaciółka ocknęła się z letargu i ruszyła za nią. Weszły do pokoju, gdzie Granger od razu zajęła się napełnieniem kieliszków. Swój od razu opróżniła do połowy. Czuła, że potrzebuje alkoholu by uspokoić zszargane nerwy i skołatane emocje.

– Opowiedz mi, co się stało między wami? Od początku Hermiono - Ginny usiadła na miękkim łóżku i sięgnęła po poduszkę, którą od razu położyła na brzuchu obejmując jedną ręką. Przyglądała się z uwagą przyjaciółce.

– Nie wiem nawet od czego zacząć… - brunetka spoglądała w okno, teraz już nie ukrywała emocji. Na jej twarzy malowało się cierpienie.

– Co on ci zrobił? - Ginny zapytała z troską.

– Oh Gin! W tym problem, że on mi nic, to ja złamałam jego zimne serce! - odpowiedziała z rozpaczą. Pierwsze łzy poleciały po jej policzkach. Panna Weasley oniemiała. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Nie spodziewała się takiego wyznania. To, że Hermiona zakocha się w Malfoy’u i jej to wyzna? Tak, nawet założyła się ze swoim narzeczonym o najnowszą szatę od Madame Burkinson! A tu takie coś? Malfoy zakochany? Złamane serce? Oczywiście wiedziała, że mężczyzna ma jakieś uczucia, skrzętnie ukryte i zamknięte, tak by były niedostępne dla kogokolwiek, ale że wyzna miłość jej przyjaciółce? To przecież niemal nierealne!

– Możesz jaśniej? - wydukała w końcu otrząsając się z pierwszego szoku.

– Spałam z Draco. Niejeden raz oddałam się w jego ramiona. Ja… ja poczułam, że idzie to w niebezpieczną stronę, że dla mnie to nie jest tylko zabawa, że naprawdę zaczyna mi zależeć. On… był zupełnie inny. Czuły, cierpliwy, dbający o moje potrzeby. Cholera Gin! Nigdy nie było mi tak cudownie z jakimkolwiek mężczyzną.

– To gdzie problem? - Ginny weszła jej w słowo. Nie rozumiała jeszcze, w którym momencie to wszystko legło w gruzach.

– W tym, że powiedziałam, że to nic nie znaczy… - odpowiedziała zawstydzona. Hermiona w rzeczy samej, wstydziła się swojego zachowania. Przecież jest magopsychiatrą! Nigdy nie ocenia ludzi, relacji, emocji tak powierzchownie. Strach przysłonił jej racjonalne myślenie. Bała się, że dopuszczając Draco tak blisko siebie, to ona zostanie zraniona, jej serce będzie złamane. Dlatego bezmyślnie odrzuciła mężczyznę, nim ten mógłby to zrobić.

– Oh… a dla Draco jednak coś to znaczyło - westchnęła Ginny rozumiejąc już cały problem - chcesz bym poprosiła Blaise by z nim pogadał?

– Nie, nie. Jak będzie chciał to i tak z nim pogada w Mungu. Nie chcę by jeszcze bardziej mnie znienawidził, bo nasyłam na niego jego przyjaciół czy coś - odparła kobieta nalewając kolejnej porcji wina do kieliszków. Dziewczyny siedziały i rozmawiały jeszcze na wiele tematów, a młoda Weasley starała się dopomóc, pocieszyć i trochę rozweselić przyjaciółkę. I dwie butelki wina później oraz trzy godziny rozmów, udało się. Efekt był zadowalający, bowiem Hermiona już nie płakała, reagowała śmiechem na anegdotki, które rzucała jej Ginny i chyba nawet trochę się rozluźniła. Około północy, chwiejnym krokiem odprowadziła przyjaciółkę do drzwi, gdzie już z samego progu ta się deprotowała. Hermiona zamknęła drzwi, oparła się o nie czując jak w głowie jej wiruje od nadmiaru alkoholu, bowiem na dwóch butelkach wina się nie skończyło.

Przechodząc obok salonu, kobieta zauważyła, że Malfoy siedzi na skórzanej kanapie z rysownikiem w ręku. Obserwowała jak urzeczona jego skupienie i delikatne ruchy ręką. Chciała podejść, zobaczyć nad czym mężczyzna obecnie pracuje. Kochała sztukę, a fakt, że Draco rysuje był dla niej miłym zaskoczeniem. Nawet z tej odległości widziała, że oczy arystokraty straciły ten codzienny blask i zacięcie, jego postawa również nie była już iście arystokratyczna. Draco wyglądał na zmęczonego i przygaszonego. Stwierdziła, że musiał dużo czasu spędzić nad dokumentami ze szpitala, gdyż cały stolik przed nim był zawalony pergaminami i opasłymi teczkami.

– Długo będziesz się tak na mnie gapić? - nagle do jej uszu dotarł obojętny ton jego głosu. Nawet nie podniósł głowy, a wyczuł, że go obserwuje. Kobieta będąc pod wpływem alkoholu nabrała odwagi i butności by podejść do niego i spróbować rozmowy, choć gdzieś tam głęboko w jej głowie, jakiś głosik, nazywany podświadomością, mówił jej, że nie jest to najlepszy pomysł.

– A coś innego mi pozostało, skoro nie chcesz ze mną porozmawiać? - zapytała starając się by jej głos nie brzmiał pretensjonalnie. Chyba jednak nie udało jej się wyrzucić z niego nuty żalu. Mężczyzna nie odpowiedział, nie czuł potrzeby, bo co miał powiedzieć? Nie potrafił rozmawiać o swoich emocjach, ani ich okazywać. Był na to zbyt dumny, dlatego zamknął się w sobie, przybierając kolejne maski na twarz i odziewając się w twardą skorupę obojętności i sarkazmu, co mylnie można było odebrać jako obrażanie się. Hermiona zerknęła na szkicownik, który nadal trzymał w rękach i niemal zachłysnęła się powietrzem, ze zdziwienia, które w nią wstąpiło. Na kartce widniał idealnie odwzorowany portret jej osoby.

– Pięknie… - szepnęła bardziej do siebie niż do niego.

– Dziękuję - Draco nie wyzbył się manier. To jedno słowo z jego ust zabrzmiało jednak dość zimno, odlegle.

– Błagam, Draco porozmawiaj ze mną. Wysłuchaj mnie - w stanie, w którym była nie miała już oporów i wstydu by błagać go o rozmowę.

– Nie chcę z tobą rozmawiać, a jeśli masz wielką potrzebę się wygadać to mów - odparł beznamiętnie. Czuł się niczym zranione zwierze, które po ciężkim ataku musi zaszyć się w swoim bezpiecznym miejscu by wylizać swoje rany. Nie chciał jej słuchać, nie chciał by cokolwiek mu tłumaczyła, bo bał się litości. Ciągle się bał… strach, tak cholerne gówno, które cię pęta niczym diabelskie sidła i nie chce puścić. Wkrada się do twojego umysłu i obezwładnia umysł. Wiedział, że dał jej pole do popisu. Rzuci mu zaraz jakąś litanię godną tej z pierwszego dnia ich utrapienia zwanego terapią.

– Draco, nie chciałam cię zranić. Odrzuciłam twoje uczucia, bo byłam samolubna! Myślałam tylko o swoim strachu przed zranieniem. Bałam się, tak cholernie bałam się, że zabierzesz ze sobą moje poharatane, zniszczone już serce i odejdziesz z nim w garści. Że zdepczesz je niczym nic nie znaczącego, a nawet przeszkadzającego ci w życiu robaka, który plugawi twój piękny marmur na posadzce. Ja… ja nie podejrzewałam, że możesz odwzajemnić moje uczucia. Że spojrzysz na kogoś takiego jak ja inaczej niż dotychczas… że będę mogła stać się ważna dla arystokraty. Draco! Mnie po prostu przytłoczyło to wszystko. Bałam się co ludzie pomyślą? Arystokrata czystej krwi i szlama? To splugawi twoją i tak już nienajlepszą reputację, a przecież chcesz ją poprawić. Myślałam o wszystkim w około, o twojej fortunie, o czarodziejskim ślubie. Wybiegłam za daleko w przyszłość i to mnie zgubiło. Źle cię oceniłam, wszystko co mogłam zrobiłam nie tak. Ale chcę byś wiedział, bo przyznałam się przed samą sobą, więc teraz czas byś i ty to wiedział… - Hermiona przez cały swój monolog stała tuż przed mężczyzną. Sytuacja dla osoby trzeciej mogła wydawać się niemal zabawna, groteskowa. Pijana, starająca się utrzymać równowagę i powagę sytuacji, dziewczyna, która chwiała się niebezpiecznie niczym młoda sosna na wietrze oraz spokojny, stateczny mężczyzna, siedzący nonszalancko na skórzanej kanapie. Granger tupnęła nogą i wymierzyła palec wskazujący w stronę Draco, by dramatycznie zakończyć swą wypowiedź i zostawić go z konsekwencjami słów, które padły - zakochałam się w tobie Draco Malfoy’u - słowa zawisły między nimi. Mężczyzna spoglądał na nią zaskoczonym wzrokiem, gdy Hermiona odwróciła się na pięcie. Świat zawirował przed jej oczami, lecz z dumnie uniesioną głową wymaszerowała z pomieszczenia. A słowa i emocje, którymi były przeszyte, nadal wisiały wysoko i powoli zagnieżdżały się w świadomości Draco.


Comments

Rated 0 out of 5 stars.
No ratings yet

Add a rating
  • Facebook
  • Instagram
  • Twitter
  • Pinterest
bottom of page