top of page

10.

Zaktualizowano: 25 lut 2021

Hermiona Granger biegła przez błonia ile tylko miała sił w nogach. Po piętach deptał jej Blaise Zabini i niewątpliwie scena ta wyglądała jakby dziewczyna przed nim uciekała. Jej wymalowane, na delikatnej twarzy przerażenie, rozwiane, skołtunione włosy i szata powiewająca na wietrze sprawiały, że wyglądała niczym ofiara uciekająca przed oprawcą. Pewnie nie gnałaby jak na złamanie karku, gdyby patronus Harry’ego nie był tak wymowny „Malfoy umiera. Hermiona szybko. Boisko” nie było wiadomością, która dawała choć cień szansy i czasu na powolny spacerek.

– HERMIONA! – usłyszała z daleka głos przyjaciela, który stał i machał do niej obiema rękami jakby chciał ją nakierować w odpowiednią stronę. Widząc już z oddali nieruchome ciało blondyna i pochylającego się nad nim Rona, przyspieszyła swój bieg prawie do sprintu. Dopadła do nich i od razu padła na kolana obok arystokraty. Z przerażeniem uznała, że jego ciało całe pokryte było krwią, która sączyła się z otwartych ran. W miarę jak Ron rzucał przeciw zaklęcia, które w normalnej sytuacji tamowałyby upływ krwi i uzdrawiały, na ciele chłopaka pojawiało się coraz więcej głęboki rozcięć. Jakby ktoś cały czas sunął po jego skórze ostrym skalpelem.

– Hermiono czy to? – Harry nie był w stanie dokończyć pytania. Widział już Malfoy’a w takim stanie. Przed oczami rozgrywała mu się scena z szóstego roku, kiedy to rzucił w niego klątwą zaczerpniętą z nauk Księcia Półkrwi. Wtedy wyglądał podobnie, choć zaklęcia Snape działały.

– To coś gorszego… - odpowiedziała cicho, cała zbladła z przerażenia. Wzięła dwa głębokie wdechy i opanowała swoje emocje. Była magomedykiem, uzdrowicielem, który wbrew wszystkiemu musiał zachować racjonalność i działać bez zbędnych emocji. Tym bardziej, że na boisku zbierała się już grupka gapiów w postaci uczniów. Ron, który zaniechał rzucania zaklęć i stanął przed dzieciakami zasłaniając im widok na niemal martwego Malfoy’a.

– To nie przedstawienie, już wracać do zamku! W tej chwili, bo odejmę punkty każdemu z osobna! – próbował być twardy i pewny siebie, choć nie wychodziło mu to najlepiej, to wspierany przez Harry’ego osiągnął zamierzony efekt. Większość osób się rozeszła choć tylko po to by zając miejsca na trybunach i stamtąd obserwować przebieg wydarzeń. W śród nich była również blondwłosa dziewczyna, która patrzyła na to wydarzenie z ironicznym uśmiechem triumfu.

– Zabini, aportuj się do skrzydła szpitalnego. Powiedz Grace, że ma Ci dać mój sprzęt. Będzie wiedziała co jest potrzebne. Potter, ty chodź tu i klęcz po drugiej stronie, nauczę Cię zaklęcia, które będziemy rzucać wspólnie.

– A ja? – zapytał Ron, który stał jak niepotrzebne ogniwo.

– A ty Ronaldzie po prostu nie przeszkadzaj – odpowiedziała dobitnie i spojrzała w oczy Harry’emu, ten wziął wdech i wypuścił powietrze ustami, po czym kiwnął twierdząco głową i po odliczeniu do trzech rzucili wspólnie zaklęcie w stronę bezwładnego ciała aurora. Zabini wrócił w przeciągu kilku minut, choć dla nich były one jak nieznośne godziny. Hermiona odebrała od niego swoją torbę lekarską i zaczęła wyciągać z nich różne fiolki. Odkręciła jedną drżącymi dłońmi i nabrała do pipety trochę jasno zielonego płynu. Kropla po kropli wylewała go na rany chłopaka, z którym w tym momencie nie sączyła się już krew, jednak nadal były one otwarte i zagrażały jego życiu. Następnie wzięła do rąk jakieś zioła i białą tabletkę, którą rozkruszyła, dodała do ziół i zawinęła w mały, zielony listek. Wcisnęła mieszankę w usta Malfoy’a zaciskając mu szczękę z całych sił. Zwitek po kontakcie ze śliną sprawił, że z ust chłopaka zaczęła wypływać piana szkarłatnego koloru. Po chwili jego ciało zaczęło unosić się w spazmach kaszlu, gdy ten za wszelką cenę próbował wypluć to co miał w ustach. Po chwili szeroko otworzył oczy i zerwał się do pozycji siedzącej, jednak szybko z powrotem opadł na murawę. Z otwartymi, błękitnymi oczami, bladą cerą jeszcze bardziej nienaturalną niż zwykle, naprawdę wyglądał jak trup. Harry opadł zmęczony obok niego, zaś Hermiona pochyliła się nad chłopakiem spoglądając zatroskanym wzrokiem na całą jego sylwetkę.

– Draco? – niepewnie wypowiedziała jego imię jakby obawiała się jego reakcji. Chłopak nieznacznie odwrócił głowę w jej stronę i spoglądał na nią zmęczonymi, jasnymi oczyma.

– Kim jesteś? – zapytał marszcząc brwi, jakby próbował sobie przypomnieć czy ją zna.

– Draco… naprawdę nie wiesz jak się nazywam? – upewniła się, że chłopak nie żartuje, że nie jest to jedynie chwilowe zamroczenie. Łowca przez chwilę nie odpowiadał jakby chciał się upewnić, przeszukać umysł w poszukiwaniu poprawnej odpowiedzi.

– Naprawdę nie wiem jak się nazywasz… ale mogę mówić ci Aniołku, bo wyglądasz jak Aniołek – mówił cicho, spokojnie, bez negatywnych emocji, lecz w jego głosie brzmiało zmęczenie, niepewność.

– Draco a czy wiesz gdzie jesteśmy? Poznajesz to miejsce? – zadała kolejne pytanie, gdy Harry i Ron pomogli mu się podnieść do pozycji siedzącej. Malfoy ostrożnie rozejrzał się po boisku, trybunach i powiódł wzrokiem na oddalony zamek.

– Ja… ja wiem, że znam to miejsce. Wiem, że znam ciebie, was… ale nie mam pojęcia jak nazywa się to miejsce. Jak brzmią wasze imiona, ja… ja nawet nie wiem kim ja jestem. – powiedział niemal z przerażeniem.

– Nie pamiętasz też co się stało prawda? – znała odpowiedź na to pytanie, jednak wolała się upewnić, jak to ona. Pokręcił twierdząco głową na znak, że ma rację – nie pamiętał.

– To normalne. Chwilowa utrata pamięci, po bardzo poważnym wypadku. Musimy przewieźć cię do Munga. Tam spędzisz kilka dni na obserwacji, zrobimy wszystkie badania i będziemy wiedzieć jak przywrócić twoją pamięć. – Ponownie wskazała na Blaise, który stał na uboczu, jego mina mówiła, że jest tym wszystkim szczerze przerażony – aportuj się proszę do Grace i poproś ją o transport do Munga.


*


– Twoje imię zaczyna się na H… - powiedział, gdy następnego dnia Hermiona Granger weszła do jego sali by przeprowadzić rutynowe badania. Sięgnęła po kartę pacjenta, która był przyczepiona do jego łóżka.

– Dobry trop Draco – pochwaliła go czytając wyniki.

– Cholera… to strasznie frustrujące. Wiem, że cię znam, a nie mam cholernego pojęcia jak się nazywasz. Nawet nie pamiętam czy się lubimy? – przeczesał ręką platynowe włosy, które już przydługie, opadały mu na czoło i wpadały do oczu.

– Cóż, ciężko stwierdzić – przyznała przysiadając na krzesełku obok jego łóżka.

– Co masz na myśli? – zapytał marszcząc brwi.

– Kiedyś mnie nienawidziłeś, bo jestem szlamą. Aż do wojny miało to dla ciebie bardzo duże znaczenie. Teraz… chyba mamy neutralne stosunki. – odpowiedziała obserwując jego reakcję.

– Jak mam odzyskać pamięć? Chcę wiedzieć kim są ludzie, którzy mnie otaczają, kim ja sam jestem, czym się zajmowałem… chcę wrócić do mojego życia – był bardzo poważny, w jego głosie słychać było jedynie frustrację.

– Draco… klątwa, którą oberwałeś była bardzo poważna, ona… zmieniła w tobie wszystko i, to… - nie wiedziała jak ma przekazać mu najgorsze wieści – to nie będzie łatwe do odkręcenia. W twoim umyśle jest blokada, która nie pozwala by twoje wspomnienia ujrzały światło dzienne, nie możesz przypomnieć sobie nic co wydarzyło się przed wypadkiem. Draco, ty nie odzyskasz pamięci tak po prostu. Im bardziej będziesz chciał, próbował, tym mocniejsza będzie blokada.

– Musi być jakiś sposób. Musi! – niemal krzykną z rozpaczy.

–Jest, ale jest bardzo ryzykowny – spoglądała na niego z powagą, wiedziała, że on podda się każdej możliwości.

– To znaczy? Błagam mów do mnie prosto – niemo błagał ją by zdradziła mu jakim sposobem może odzyskać swoje dawne życie.

– Ktoś musi wejść do Twojego umysłu i razem z tobą przejść przez twoje wspomnienia… to musi być osoba, której zaufasz i pozwolisz jej zburzyć mur. To musi być jednak ktoś kto jest bardzo silny i zwyczajnie dobry, najlepiej kto sam nie ma wielkiego bagażu złych wspomnień, bo… bo jeśli dopuści do siebie twoją negatywną energie, jeśli twoje wspomnienia i psychika wpłynął na tego, kto będzie chciał zburzyć mur… on nie będzie mógł wrócić Draco. Na zawsze utknie w Twojej pamięci po stronie muru, stanie się warzywem bez własnej świadomości. –Hermiona obserwowała reakcję Draco. Widziała jak wszelka nadzieja odchodzi z jego oczu, jak tracą ten promyk, błysk, który napawał go energią. Twarz stężała w masce obojętności i ona już wiedziała, że to jest coś na co on się nie zgodzi. Nie wiedział jednak, że decyzja została już podjęta bez jego woli.


*


Harry przemierzał pokój od okna do drzwi. Ron siedział na kanapie wodząc wzrokiem za przyjacielem. Blaise stał oparty o regał z książkami skonsternowany wpatrywał się w jeden punkt. Ginny Wesley stała na środku pokoju nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Ilość wiadomości, którą właśnie przyswoiła przytłoczyła ją. Najchętniej odwróciłaby się na pięcie i wybiegła z pomieszczenia udając, że wcale jej tu nie było. Luna Lovegood przyglądała się jej ze spokojem, jakby ją te informacje absolutnie nie przeraziły. Jakby były naturalne, zwykłe, a przecież nie były.

– Nigdy nie przypuszczałem, że to powiem, ale musimy odzyskać Malfoy’a. Jest najlepszym z łowców… nie możemy stracić go z oddziału, a bez wspomnień, on nawet nie wie kim jest łowca.

– Wiem Harry, dlatego się tutaj zebraliśmy i przedstawiłam wam plan. Wiemy już, kto nie może wejść do jego umysłu. Na pewno ty Harry, masz wiele złych wspomnień, jesteś silny, ale podstępność klątwy może cię zatrzymać. Ronaldzie przykro mi to mówić, ale ty po prostu sobie nie poradzisz, jesteś za słaby. Pozostaję ja, Ginny i Luna – Hermiona mówiła spokojnie, jakby przedstawiała im plan wakacyjnej podróży, a nie możliwości śmierci.

– A ja? – wtrącił się Blaise, który nadal stał oparty o regał.

– Jesteś silny, ale sam na pewno masz masę złych wspomnień i jesteś jego najlepszym przyjacielem, może cię zniszczyć to co zobaczysz. To musi być osoba, która wbrew pozorom ma mało wspólnego z Malfoy’em, którą nie zniszczą jego złe myśli.

– Więc ja… nie mam żadnych wspomnień z nim związanych, jeśli już to nieliczne i nic nie znaczące – Ginny przystanęła przed Hermioną.

– Nie zgadzam się! – Ron zerwał się z kanapy stając przy siostrze, którą szarpnął za ramię – Nie pozwolę byś narażała życie, dla tego dupka!

– Ronald! Licz się ze słowami

– Hermiona ma rację Ron. Od dawna Draco to jeden z nas – Harry stanął obok przyjaciela z powrotem ciągnąć go na miejsce.

– Nie może to być po prostu jakiś magomedyk z Munga? – Ron westchnął przeciągle.

– To musi być ktoś komu Draco zaufa, jeśli nie będzie chciał wpuścić tej osoby do umysłu to niczego nie zdziałamy. Dlatego myślę, że ktoś mu znajomy, ale nie za dobrze znany będzie odpowiednią osobą. Zupełnie obcej może nie chcieć do puścić do poznania jego najskrytszych myśli, zbyt bliską… odrzuci – Hermiona mimo trudnej sytuacji starała się zachować spokój i opanowanie. Wałkowali ten temat już kolejną godzinę, a zamiast iść i zacząć działać, nadal kłócili się kto powinien wejść do głowy aurora.

– W dupie to mam – burknął rudowłosy. Z obrażoną miną zajął swoje miejsce na kanapie.

– Uważam, że Draco również powinien mieć wybór. Ginny, Luna rozumiem, że jesteście gotowe podjąć się zadania? – kobiety kiwnęły twierdząco głowami, na słowa Hermiony – świetnie, więc pozostaje nam iść do Malfoy’a i przedstawić mu możliwe opcje – zawyrokowała i opuściła swój gabinet, aby udać się do sali pacjenta. Wiedziała, że czeka ją wcale nie prostsza część rozmowy.

*

– Nie zgadzam się! – stanowczość jego tonu aż ją przytłoczyła. Była pewna, że mężczyzna nie będzie stawiać takiego oporu wiedząc, że to jedyne rozwiązanie.

– Draco! Nie ma innej możliwości. Tylko tak możesz odzyskać wspomnienia – Hermiona jęknęła przeciągle łapiąc za nasadę swojego nosa. Już nawet nie liczyła, który raz to powtarza.

– Trudno. W takim razie nie odzyskam wspomnień. Może to i lepiej. Mam czystą kartę. Na nowo nauczę się tego co lubię i może odkryję swoje powołanie? Nie wiem… zostanę ogrodnikiem albo hydraulikiem… cokolwiek!

– Przecież to mugolskie zawody, a ty do cholery jesteś arystokratą! – krzyknęła nie mając już siły powstrzymywać złości.

– No to znajdę sobie taki, który będzie godny arystokraty – odpowiedział bez większego przejęcia.

– Czego się boisz?! – usiadła na skraju jego łóżka z uporem patrząc mu w oczy. Kiedyś się ich bała. Wyrazistość ich koloru przyprawiała ją o dreszcze – Aż tak nie chcesz by ktoś poznał twoją przeszłość? Emocje?

– Nie chcę by ktoś się zatracił w nich bez powrotu – odparł twardo.

– Draco… to jedyny wybór. Potrzebujemy cię takim jakim byłeś. Świadomego swoich umiejętności, wiedzy, zawodu… wiemy jakie jest ryzyko, dlatego też dogłębnie przeanalizowaliśmy każdą możliwość i mamy typy, które mogłyby to zrobić oraz takie, które kategorycznie odrzuciliśmy. Na pewno nie może to być Harry, Ron i Blaise. Zaś wybór padł na Ginny, Lunę lub na mnie. Któraś z nas, ta którą wybierzesz wyciągnie cię z tego letargu. Wybór należy do Ciebie. – spokojnie, zmęczona faktem, że rozmowa nie prowadzi do rozwiązania, opowiedziała mu plan. Wstała i opuściła jego salę, by w samotności mógł podjąć decyzję.


Gdy kobieta go pozostawiła, zaczął analizować jej słowa. Chciał odzyskać dawne życie, świadomość o samym sobie, lecz nie potrafił narazić kogoś na utratę swojej. Bał się, podświadomie czuł, że jego przeszłość nie była kolorowa, a wspomnienia nie będą tylko dobre i radosne. Spodziewał się, że w jego głowie kryje się mrok, chaos. Czyste zło. Dlatego tak bardzo bronił się przed tym czego pragnął. Ze zdziwieniem przyjął po jakimś czasie, że zaczął rozważać, dlaczego akurat te kobiety zostały wybrane do wejścia w jego umysł.

Czy urocza, słodka i do bólu dobra Luna Lovegood mogła go uratować? Czy nie zniszczy tej uroczej, słodko-naiwnej istoty? Czy gdy opuści jego głowę nadal będzie tą piękną blondynką z głową zawsze w chmurach?

Czy lepszym wyborem byłaby zadziorna, bojowa Ginny Wesley? Czy ta uparta była gryfonka mogła dokonać niemożliwego? Czy jej mocny temperament będzie w stanie pokonać jego demony?

A może ona? Ciemnooka brunetka, której imienia nie pamiętał jednak czuł jakby była mu bliska? Czy ciepło jej spojrzenia, łagodność obycia i wewnętrzny upór były w stanie pokonać potwora?

Spokojne morze, rozszalały ogień czy ciepła czekolada? Co było w stanie uratować go przed samym sobą? Wiele pytań, które pozostawił bez odpowiedzi. Zmęczony zasnął, śniąc o niemożliwym.


Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments

Rated 0 out of 5 stars.
No ratings yet

Add a rating
  • Facebook
  • Instagram
  • Twitter
  • Pinterest
bottom of page